Ogłoszenie


#1 2013-01-15 16:29:45

Sarakiel

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 50
Punktów :   

"Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Piękna, księżycowa noc. Dosyć spokojna jak na największe miasto górnicze ludzi, daleko na północy. Jednak jedna osoba nie podzielała chwilowej oazy spokoju, panującej w tej chwili w Haarting. Był to elf Sarakiel, podążający szybkim krokiem ku bibliotece tej starej placówki. Wszedł go strzelistego gmachu i rozejrzał się. Niemal natychmiast dostrzegł dział, który go interesował. Pomaszerował w kierunku podań i legend, wydobył kilka ksiąg, które najbardziej go zaciekawiły, odsunął skrzypiące krzesło i usiadł na nim. Zagłębił się w lekturę nawet mimo irytującego rupiecia, na którym siedział.

***

Dwie godziny później uśmiechnął się. Ponownie spojrzał na mapę znajdującą się przed nim i, zamaszystym ruchem aby nikt nie zauważył, wyrwał stronicę z książki. Schował zdobycz do torby i opuścił pomieszczenie. Pognał do tawerny, do której to dotarł chwilę później. Wchodząc do budynku, poczuł okrutny smród i zgniliznę. Jego elfie nozdrza ledwie wytrzymały napierającą ciągle siłę nieczystości i braku higieny, która zaraz połączyć się miała z nowo powstałą mocą rozlanego alkoholu i wymiocin. Starając się ignorować swe odczucia, znalazł osobę, której szukał. Był to niewielki jegomość osiągający prawie 130 centymetr wzrostu, choć - jak w tej chwili elfowi się wydawało - jeszcze wiele mu do niego brakowało.
- Helyanwe... Masz u mnie dług do spłacenia - rzekł niskim głosem niziołek.
- Wiem Colinie. I wiem też jak go spłacić - odpowiedział dumny elf.
Colin podniósł z zaciekawieniem brwi i kpiącym tonem zapytał:
- Chyba nie chcesz mi znowu wciskać zębów wilka mówiąc, że są to kły cieniostwora?
- Nie - odrzekł wciąż niezbity z tropu elf. - Lepiej. Mam mapę. Mapę skarbu orków w górach.
Niziołek zachłysnął się piwem.
- Skąd ją wziąłeś? Szukam jej od wieków!
- A, to pozostanie moją słodką tajemnicą. Dam ci ją w zamian za spłatę długów. Umowa stoi?
Przez chwilę Colin wpatrywał się głęboko w oczy Sarakiela nie wiedząc, jak ma postąpić. Po kilku sekundach jednak wybuchł ogromnym śmiechem.
- Głupi elfie! Wisisz mi 4 tysiące sztuk złota, które później zniknęły od ciebie w tajemniczych okolicznościach! Pewnie znowu roztrwoniłeś je na dziwki!
Sarakiel zmieszał się.
- Nooo... Nie wykluczam takiej opcji...
- Czyli można śmiało powiedzieć, że je przepieprzyłeś! Ha, ha, ha! To mi się udało! - ponownie zaśmiał się niziołek. - Słuchaj, gnoju, bo nie będę powtarzać: jest za ciebie nagroda. Listy gończe już zostały przygotowane, więc jak spróbujesz uciec, to i tak cię dostanę. Zdobędziesz ten skarb. Mam to w dupie, w jaki sposób to zrobisz, ale go zdobędziesz. Masz na to dwa tygodnie. Jeśli do tej pory cię tu nie zobaczę, to roześlę twoją krzywą facjatę po całej krainie. Nie wywiniesz się, pamiętaj. A teraz spieprzaj i daj mi się napić.

***

- Eh... Miejmy nadzieję, że ktoś się zgłosi, bo inaczej go nie załatwię - pomyślał Sarakiel, wieszając ogłoszenie na tablicy na centralnym placu.

"Uwaga! Poszukuję kilku osób na wyprawę w góry. Zyskami będzie to, co uda nam się zdobyć. Ponadto będziemy musieli załatwić pewną sprawę. Chętni niech wpiszą się na kartce i jutro wieczorem przybędą do karczmy "pod spoconym worem byka".

Offline

 

#2 2013-01-15 21:18:38

Belegund

Mieszkaniec

Call me!
Zarejestrowany: 2013-01-06
Posty: 41
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Po krótkim namyśle Belegund wpisał się na listę. Następnego dnia czekał już w karczmie, uzbrojony i gotowy na kolejną wyprawę.

Offline

 

#3 2013-01-15 21:18:39

 Gongard

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 45
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Gongard przeczytawszy ogłoszenie poszukał gdzieś w chlebaku czegoś do pisania, znalazł, wpisał się na listę był pierwszy. Następnego dnia poszedł do wskazanej karczmy i usiadł w koncie z kuflem miodu.


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#4 2013-01-15 21:22:32

Rekiu

Mieszkaniec

Skąd: Jerzmanowice
Zarejestrowany: 2013-01-06
Posty: 53
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Kolejna dobra wyprawa, lepsze to niż to głupie miasto, głupie sprawy, głupi ludzie i nie ludzie pomyślał Rekiu. Poszedł się przespać i zapisać, a następnego dnia niczym zgrabna łania udał się do karczmy. Przybył jednak za wcześnie i musiał wypić kilka piw...

Ostatnio edytowany przez Rekiu (2013-01-15 21:26:23)


Ale z Ciebie placek...

Offline

 

#5 2013-01-15 21:23:31

 Kimmuriel

Administrator

Skąd: Alur Lueth
Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 58
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Drow słysząc obwieszczenie w karczmie zaczął poważnie zastanawiać się nad kolejną przygodą. "W tym mieście i tak jest nudno, łażenie po kanałach, albo bicie orków, co mi tam" - pomyślał. Jedynym problemem był jego stosunek do elfów, na szczęście potrafił zdusić w sobie nienawiść. Wyszedł z tawerny i skierował się na rynek miasta. Po drodze mijał i ludzi i nieludzi, lecz każdy patrzył na niego z obrzydzeniem. "Kiedy oni wreszcie pojmą, że nie jestem tu by ich zabić" - pomyślał. Podszedł do tablicy ogłoszeń i podpisał się na kartce pełnym nazwiskiem: Kimmuriel Oblodra... Usunął się w cień i obserwował kolejnych chętnych z ukrycia...


Imię i nazwisko: Kimmuriel Oblodra
Wiek: 264
Rasa: Drow
Klasa:Łotrzyk (kiedyś Bard)
Charakter: Chaotyczny zły
Poziom: 1
Religia: Lloth
___________________________________________________________________________________
Dział techniczny, fabularnie też pomogę

Wszelkie pytania do mnie proszę kierować na PW.

INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#6 2013-01-16 16:53:44

Atram

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 5
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Po skończonej misji wybrałem się do karczmy na piwo. Miałem już wejść do środka gdy ujrzałem ogłoszenie, zaciekawiony podszedłem i przeczytałem co było tam napisane. Hmm w gruncie rzeczy jest to całkiem dobry pomysł właśnie w górach jest największe prawdopodobieństwo że trafie na zabójce swego mistrza. Z drugiej strony oferta wygląda na jakąś w stylu niezbyt uczciwych. Spojrzałem na wpisanych już uczestników i stwierdziłem że są tam znane mi już krasnoludy, półelf i jakaś nieznana mi postać. Po chwili wahania również wpisałem się na tą listę. Następnie wszedłem do karczmy i stwierdziłem że jest tam już mój znajomy krasnolud. Dosiadłem się i zamówiłem sobie piwo (tylko nie reedsa). Teraz pozostało czekać na zleceniodawce.


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#7 2013-01-16 22:40:48

Sarakiel

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 50
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Wchodząc do znanej na całym świecie karczmy "pod Spoconym Worem Byka" od razu rozejrzał się po zastałej go klienteli. Chcąc nie chcąc wypatrzył kilka twarzy, które spotkał już w krainie. Sarakiel podszedł do stołu i spojrzał na napoje konsumentów.
- Miód i piwo... Panowie, proszę was. Przecież to nie alkohol - zaczął elf.
Wszyscy popatrzyli się na niego ze zdumieniem. Gongard natychmiast wybuchł gniewem.
- Panie, odpieprz się! Każdy pije to, co chce i może!
Sarakiel cmoknął pod nosem.
- No właśnie, CO MOŻE. Zapewne przeżywacie obecnie kryzys finansowy, widać to po waszych twarzach... No, może nie licząc drowa, bo one zawsze wyglądają tak samo - zadrwił, na co Kimmuriel zareagował kamiennym wyrazem twarzy. - Spodziewam się, że to właśnie wy przeczytaliście moje ogłoszenie na tablicy i chcecie skubnąć trochę grosza?
Wszyscy obecni kiwnęli potwierdzająco głową.
- W porządku, przejdźmy więc do rzeczy. Dostałem swego rodzaju zlecenie na skarb, którego mam zamiar dotrzymać, ale nie w całości. Otóż zdobyczą podzielimy się po równo, czyli rozdzielę ją na sześć równych części. Ale kwestią wynagrodzenia zajmiemy się już po całej akcji. Miejsce, do którego chcemy dotrzeć znajduje się na północny-zachód od Haarting, podejrzewam, że dotarcie do niego zajmie nam nie więcej niż sześć dni. Nie gwarantuję jakiegokolwiek progu zysków, ma się rozumieć. Oraz ubezpieczenia i odszkodowania w... "nieplanowanych wypadkach" takich jak rozszczepienie, utrata jakiejkolwiek części ciała, impotencja, śmierć, choroba weneryczna lub inne niechciane przypadki.
Na słowo "impotencja" ktoś z obecnych przełknął głośno ślinę.
- Ależ panowie, nie martwcie się... Są również i te rzeczy, które gwarantuję już w tej chwili.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Gdy Helyanwe ponownie rozejrzał się po twarzach, uśmiechnął się szeroko i zaczął czytać:
- A więc, gwarantuję wam, że zysk z wypadu nie jest gwarantowany. Spotkamy również przeróżne anomalie pogodowe, które mogą spowodować, że skały będą śliskie, mokre, niebezpieczne, a także niezliczoną ilość dzikich potworów, nawet tych jeszcze nam nie znanych. Ze względu na to, iż udajemy się w miejsce mające znaczenie historyczne, spodziewać się można wszelkiego rodzaju pułapek oraz nałożenia klątw na niektóre obiekty.
Wciąż uśmiechnięty Sarakiel podniósł głowę do góry i od razu ujrzał w oczach towarzyszy strach. Jednemu z krasnoludów nawet puściły zwieracze, dlatego uprzejmie przeprosił i opuścił kolegów na moment.
- Sarakielu... Czy ciebie czasem... nie popierdoliło? - zapytał cicho drugi z krasnoludów.
- Oh, nie, dlaczego? Po czym wnioskujesz?
- Kto normalny poszedłby na coś takiego?! - krzyknął paladyn.
- Heh, w zasadzie to sam nie wiem... - zamyślił się elf. - Aha, i jeszcze jeden ważny punkt, wybaczcie, na śmierć o nim zapomniałem! Podpisując się pod ogłoszeniem, wyrażacie pełną zgodę i chęć uczestnictwa w wyprawie. Co lepsze, jeśli ktoś złamie zasadę i nie stawi się, mimo podpisanej umowy, nadawca ogłoszenia ma prawo wystąpić z wnioskiem do króla o nałożenie na takową osobę wieczystej grzywny w wysokości do 1000 sztuk złota tygodniowo. Jeszcze jakieś pytania? - ironicznie zapytał Helyanwe.
- Skurwysyn... - powiedział drow.
- Ale za to jaki perfidny skurwysyn - odciął się Sarakiel. - Idźcie się przyszykować panowie, jutro z samego rana wyjeżdżamy spod zachodniej bramy... I weźcie jakiś ALKOHOL - poradził elf. - Będziemy w górach przez kilkanaście najbliższych dni, a na północy nie ma żadnych przyjaznych osad, w których to moglibyśmy się zaopatrzyć w niezbędniki. Narkotyki też miło widziane. No to do zobaczenia, towarzysze! - pożegnał się i opuścił szybko lokal "pod Spoconym Worem Byka".

***

Następnego dnia nie zdziwił się, gdy zobaczył wszystkich wpisanych na listę pod główną bramą Haarting.
- Dzień dobry, misiaczki! Piękna pogoda, nie sądzicie?
- Bardzo... - mruknął Belegund.
- Eee tam, przejmujecie się tym, co wczoraj mówiłem. Być może wszyscy wrócimy w całości - uśmiechnął się łowca. - A teraz ruszajmy, im szybciej zaczniemy, tym później skończymy... Czy jakoś tak. Niech się przygoda dzieje. I obyśmy nie natrafili na wilki, właśnie zaczyna się ich okres godowy, ale mniejsza już z tym... Co jakiś czas będziemy rozsyłać do przodu zwiady, więc nie ma się co martwić... Nie, Atramie, nie bierz konia... Po jaką cholerę masz go ciągnąć w góry? Eh... Następny przystanek: gospoda, siedem mil na zachód!

Offline

 

#8 2013-01-19 20:32:08

Amras

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-01-07
Posty: 21
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

"Cholerne miasto" - myślał Amras przeciskając się przez tłum ludzi - "tłoczne, gwarne, cuchnące... Pełne zapijaczonych gęb, bełkotających złodziei i morderców... Zaczynam mieć problem z przypomnieniem sobie co tak właściwie mnie tu przygnało - choć oryginalne to z pewnością nie jest. Złota mi trza. A o robotę tutaj nie tak łatwo, jak poczciwy staruszek mi prawił." - Na wspomnienie o swym nauczycielu uśmiech zakwitł na twarzy elfa. - "Ale co mi tam, od czasów jego, jakby to określić, aktywności zawodowej trochę wody w rzece przepłynęło. Świat się zmienia szybko, jak nigdy dotąd. Ludzie mnożą się jak króliki, zapychając sobą pole widzenia porządnych pracodawców. Niech mnie diabli!" - Przekleństwa same poczęły spływać na jego usta, dosadne i jadowite, wyrażające całą nienawiść wobec otaczającego go świata. Gdy znalazł się już na centralnym placu, wzrok jego przykuło krótkie ogłoszenie, niedbale nabazgrane i zawieszone na tablicy. "No proszę!" - ucieszył się. - "Wreszcie jakaś praca poza murami tej stęchłej metropolii! Ale zaraz... Kurwa, nie, znowu się spóźniłem. Bycie w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie nie jest ostatnimi czasy moją mocną stroną". W każdym razie, Amras i tak ruszył w stronę karczmy. Nie miał co prawda nadziei na spotkanie znajomych sobie postaci, zapisanych na obwieszczeniu, ale uznał, że teraz jedyne co może zrobić to po prostu wychylić kufel najtańszego piwa. Szczęście jednak mu dopisało - po drodze, przechodząc obok stajni spostrzegł Atrama, który właśnie w pośpiechu oddawał swego wierzchowca pod opiekę koniuszego. "Hej!" - zawołał Amras - "Atramie, zaczekaj! Idę z wami!".

Jak powiedział, tak też uczynił. Drużyna stała się bogatsza o jednego elfa, którego - tym razem - jakoś dziwnie nie obchodziło nic, poza jednym faktem: znienawidzone miasto wreszcie pozostawi za sobą.

Offline

 

#9 2013-01-19 21:38:23

Atram

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 5
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Szybko udałem się w stronę stajni gdy po chwili jeszcze coś mi się przypomniało. Idziemy w góry a ja mam na sobie ważącą 45 kg zbroję. Odłożyłem ją do swojej celi, w zamian ubrałem się w czarny płaszcz z kapturem który przewiązałem pasem. Jedyne co zostało w moim rynsztunku to miecz. Wreszcie mogłem szybko udać się do stajni. Oddałem konia, i o mnie zdziwiło usłyszałem że ktoś mnie woła. To był Amras. Razem ruszyliśmy pod bramę.


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#10 2013-01-19 21:38:51

 Gongard

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 45
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Tak też Gongard idąc na końcu razem z Rekiu popijając miodu i zagryzając dziczyzną rozmawiali o walorach miodu z Caglar a tym z Locent.
-w Caglar miód jest słodszy ale ma mniej alkoholu ale można to zmienić dodając miejscowego bimbru...-zauważył Rodlley
- Nie nie wtedy traci smak trzeba dolać czystej ! - zaoponował Rekiu.
-Co ty mówisz dodając czystej zbyt rozcieńczysz mieszankę to bez celowe czystej należy dodać do miodu z Locent, ten jest bardzo gęsty aż ciężko pić.
-Ah co ty mówisz waść ?! Do miodu z Locent nie trzeba nic dodawać!.
Sprzeczka przerodziła się w kłótnie, która została przerwana, wielkim wstrząsem gdyż niecałą mile od miasta na drogę wyszło 10 wilków. Na to Sarakiel krzyknął: Do broni ! . Krasnoludy wyciągnęły topory i ruszyły do boju natomiast elfy chwyciły za łuki, jedynie drow z kamienną twarzą zapłoną tylko oczyma. Atram natomiast poszedł w las prawdopodobnie  okrążyć zwierzynę, lub po prostu poszedł za potrzebą...
Pierwsze strzały z łuków Amrasa i Belegunda trafiły bezpośrednio w cel, a więc dwa wilki z głowy, krasnoludy w biegu przecięły również dwójkę przeciwników natomiast Sarakiel miał problemy z łukiem otóż...poszła mu cięciwa musiał użyć sztyletu którym z resztą posługiwał się sprawnie wyskakując nad przewodnika przbił mu czaszkę aż mózg ozdobił elfowi buty. Drow nadal czekał ze sztyletem w dłoni, wtem Atram wyłonił się zza wrogich jednostek i swoim mieczem zabił dwóje jednym ciosem ale jeden wilk przebiegły zresztą szybko pominął walczących i chciał zaatakować Amrasa od tyłu ten nie zauważył go ale oto drow jednym ruchem ukatrupił nadgorliwego wilka przebijając mu serce.
Zabiwszy wszystką zwierzynę wrzucono je do rowu wcześniej ogołociwszy ze skóry i części jadalnego mięsa:
-będzie na potem - zawołał oblizując się Gongard


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#11 2013-01-19 22:01:11

Atram

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 5
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Po trzech godzinach drogi dotarliśmy wreszcie do wspomnianej przez Sarakiela karczmy. Wszyscy byli zdania że na tak ważną i długą misję trzeba się lepiej poznać. Po wejściu do środka zajęliśmy wielki stół przy ścianie i każdy zaczął wyciągać to co miał ze sobą. Rekiu miał oczywiście swój ukochany miodek. Gongard wszystkich zaskoczył wyciągając sławny bimber z Hamadu. Kimmuriel wyciągnął swoją tajemniczą substancje nie mogę sobie przypomnieć jak on ją nazwał. Sarakiel położył na jakieś dziwne nieznane mi zioła. Amras też nie przyszedł sam. Miał ze sobą gorzką z colą. Natomiast ja i Belegund jako że mamy najsłabsze głowy (o dziwo elf ma słabszą nawet od mojej) nie przynieśliśmy nic, jednak to my kupiliśmy wszystkim zagyzki. Po pół godzinie picia zamówiliśmy sobie obiad. Większość z nas była zgodna co do tego że chcemy dzika, tylko drow mówił coś o jakiś grzybach a może o owocach. W każdym razie karczmarz nie miał jego specjałów więc musiał zadowolić się tym co wszyscy. Oczywiście pomimo tego że mieliśmy swoje napoje nie obyło się od zamawiania do tego piwa.
-A więc panowie - powiedział Rekiu już lekko bełkocząc - wasze <hik> zdrowie
Wszyscy podnieśli kufle i wypili
-Atramie dlaczego postanowiłeś zostać paladynem - spytał Gongard który jak widać trzymał się najlepiej
-Ech, mój przybrany ojciec był paladynem wtedy nie widziałem innej ścieżki dla siebie
-Ależ ci współczuje - powiedział Sarakiel choć w jego oczach nie było współczucia - a temu co się stało - wskazał na Belegunda
-Już zezgonował - rzekł chłodno Kimmuriel
-Hahahah Atramie jednak nie masz najsłabszej głowy w tym towarzystwie - zaśmiał się Amras
Paladyn tego nie skomentował
Po kolejnych toastach było coraz lepiej. Niedługo po Belegundzie padł również Atram. Sarakiel, Gongard i Amras wdali się w dyskusję o polityce. Słusznie dochodząc do wniosku że świat jest pełen skurwysynów. Rekiu samotnie nucił sobie jakąś melodie. Natomiast po drowie nie było nic widać zrobił się tylko jeszcze bardziej blady niż wcześniej. Zaczeło już zmierzchać więc drużyna postanowiła zostać na noc.


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#12 2013-01-19 22:58:29

Amras

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-01-07
Posty: 21
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Amrasa ogarnęło przeświadczenie, że do uczucia pełnego spełnienia (które zwykle spływało na niego po paru głębszych) brakuje mu czegoś... czegoś istotnego... tylko hm... czego?
- Już wiem! - ryknął, waląc pięścią w kontuar. - Dziewki mi trza! E! Gospodarzu! Goooooospooooodaaaaarzuuuuuu! - wskazał na mężczyznę stojącego za barem - macie jaką dziewkę?
- Mamy, mamy, mości elfie - odparł z pobłażliwością właściciel karczmy. - Wysoka, niska? Blondynka, brunetka? Gruba, szczupła?
- Dawaććć <hik> fszyszkie! - wrzasnął Rekiu stając za Amrasem. W ślad za nim poszła ta reszta drużyny, której nie tylko nogi potrafiły same ustać...


***


Jutrzenka poczęła muskać swymi promykami twarz Amrasa, nago leżącego między dwiema blondynkami, hojnie obdarzonymi przez naturę. Pod naporem upartego słońca w końcu otworzył oczy, choć całe jego ciało - obolałe, jak sto diabli - protestowało przeciwko najmniejszym ruchom. Najgorzej sprawia się miała z, oczywiście, głową. Elf czuł się, jakby ktoś użył jego czaszki jako topora... Miał przez to problemy z przypomnieniem sobie gdzie jest i co tu robi... O ile widok dwóch rozkraczonych pań, tule wtulonych w jego ramię jeszcze - można tak powiedzieć  - w jakiś sposób go uspokajał, tak banda nagich, owłosionych krasnoludów i innych przedstawicieli płci męskiej nieco go... przeraziła. Jedyna myśl, jaka przyszła mu wtedy do głowy to "ja pierdolę".


***

Nim towarzysze w pełni się ogarnęli, minęło południe. Sarakiel wyrzucał sobie i reszcie drużyny, ile czasu stracili przez własną głupotę. Gdy ktoś zwrócił mu uwagę "chyba twoją głupotę, przyjacielu" przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby miał się rozpłakać. Cóż, bywa. Skoro mówimy "kac morderca" z równym powodzeniem możemy używać określenia "kac wyciskacz łez", czyż nie?

W końcu wszyscy stanęli gotowi do marszu.

- No...To gdzie teraz? - spytał Amras, rozglądając się po towarzyszach. - Przypominam, że ja nawet nie wiem gdzie zmierzamy ani czego szukamy...

Offline

 

#13 2013-01-20 00:51:16

 Gongard

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 45
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Mój drogi Amrasie ! - zakrzyknął Gongard po czym zrozumiał istotę swej głupoty gdy wszyscy wyciągnęli w jego stronę ostrza. Sam łapiąc się za głowę rzekł już ciszej.- Idziemy w góry o tam na północ- wskazał na góry. Wysokie to były góry oj wysokie, niektóre sięgały 6 kilometrów, szczyty pokrywał śnieg biały puch osiadł na nich niczym posypka na cieście. Za górą Crashmore w wyżłobionej dolinie płynęła rzeka wschodnia, głęboka to dolina okalające je skały Krucze niosą nieprzyjemną atmosferę. Niewielu śmiałków odważa się przejść szlakiem wyznaczonym przez starego Jima świra z Locent. Nic mu nie wychodziło ale dolinę przeszedł.  Natomiast na wschód od tego miejsca nic  tylko góry same gór nieraz trafią się bliźniaki wyglądające jak dwa wielkie cycki ale to już kwestia zszarganej wyobraźni.... W tych cyc...przepraszam górach mieszkają Orkowie Ci źli Orkowie bo dobrzy mieszkają w Dantis.  Siedziby mają w wąwozach i dolinach a także w jaskiniach, można się natknąć na większe oddziały grabiące pod górskie wioski jednak rzadko się wypuszczają poza góry od czasu kiedy dostali od Krasnoludów.

***
-Myślę że gdzieś za górą Crashmore musimy szukać-pomyślał na głos Sarakiel
- Jeżeli mamy iść za Crashmore to trafimy do źródeł wschodniej rzeki-Odparł Amras nieco grubszym skacowanym głosem.
-Brrr wschodnia rzeka.... tam w Kruczych skałach zginęło wielu śmiałków hm ciekawe co jest u źródeł-zainteresował się Atram popijąc z manierki.
- Chodźmy najkrótsza droga przez górę Crashmore , będzie to ciężka przeprawa, wziął ktoś coś do jedzenia ?- zapytał Rekiu- Spokojnie przecież mamy wilczyznę- wyjaśnił Gongard.
Drow szedł spokojnie noga za nogą dopóki nie wyrąbał się o kamień i zaczął przeklinać że aż wszystkie kruki pouciekały...
Belegund szedł na zwiadzie dzięki kacowi słyszał wszystko 5 razy głośniej i miał wrażenie że ktoś go obserwuję, przygotował sztylet, lecz nie dawał po sobie poznać że coś usłyszał.


***
Szli i szli tak już dzień się kończył kiedy doszli do stóp góry Crashmore, przed nimi ścieżka trudna i niebezpieczna ale co dla nich to codzienność. Postanowili rozłożyć obozowisko Gongard i Rekiu poszli po drewno, reszta zajęła się rozpalaniem ogniska.
-Chodź przyjacielu mam jeszcze trochę miodu-zaprosił Rodleya Rekiu.
-Ooo z miłą chęcią ! - zgodził się Gongard. Siedli na konarze i skosztowali trunku.
Wtem ni stąd ni zowąd wyskoczył na nich gnoll. Przestraszony Rekiu wypuścił z reki topór ale zaraz się opamiętał i złapał z a różdżkę. Gongard przetoczył się za konar i wyciągając topór krzyknął: oślep go !
Krasnolud rzucił czar i zwierze miotało się oślepione i wtedy właśnie Gongard ściął drzewo które przygniotło potwora a później podbiegł i dobił go ciosem w czaszkę.
-Skąd on się tu wziął ?! podchodzimy pod góry tu mogą być co najwyżej Ghule i Ettiny !- Rekiu miał racje mimo iż był to las Gnolle nie zapuszczały się tak daleko dziwne to było ale po zbierali drewna i zanieśli na opał opowiadając przyjaciołom co się stało. Następnego dnia czekała ich wędrówka więc musieli się wyspać wystawili warty . Drow podjął się pierwszej służby. Chwile później zasnęli.


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#14 2013-01-20 21:00:34

Sarakiel

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 50
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Ku uciesze wszystkich, noc była spokojna. Mimo złych wróżb, jakimi były między innymi znalezione w pobliżu ludzkie kości przez Belegunda, który ruszył na zwiad, a także zaobserwowanej przez Amrasa grupy wilków przebiegającej w pobliżu, nic złego się nie wydarzyło. Byli około mili od góry Crashmore, między nią a nimi znajdował się jedynie gęsty las iglasty. Krasnoludom i drowowi nie sprawił on żadnych problemów, jednakże zdenerwowane elfy razem z Atramem nie były zachwycone.
Niecałe pół godziny później udało im się wyjść z gęstwiny, toteż byli zadowoleni, że nie będą musieli znosić już strasznie irytujących igieł drzew.
- Jasny gwint, ale tu jest pięknie! - zakrzyknął Gongard.
- Panowie, witam was u źródeł rzeki wschodniej! - rzekł dumnie Sarakiel.
Faktycznie, widok był zachwycający: patrząc na północ widzieli ogromną górę, w połowie której zebrały się pokaźne warstwy śniegu, zapewne doszczętnie skute lodem, zerkając na zachód mogli dostrzec niewielki wodospad, tworzący się pod wpływem wody zebranej we wnętrzu Crashmore, która dzięki wystarczającemu ciśnieniu kilka setek lat wcześniej utorowała sobie drogę ucieczki z zamknięcia. Gdy skierowali wzrok na wschód, widzieli zamglone czubki innych gór, a jeśli lepiej się przyjrzeć, można było na horyzoncie dostrzec ogromny pas równiny rozciągający się na północ od Haarting - zaiste, północna część krainy z całą pewnością była niesamowita.
- Ja pierdziele... Niesamowite! - osłupiał Rekiu.
- Dobra, koniec zbędnego pierdolenia, robota czeka - brutalnie przypomniał Helyanwe. - Właśnie dotarliśmy do martwego punktu. Otóż na mapie nie ma żadnej drogi znajdującej się na północ od naszego położenia, dlatego musimy sami kombinować jak przedostać się na drugą stronę góry.
- Może wdrapiemy się na jakąś zadowalającą wysokość i spróbujemy stamtąd przekroczyć granice mapy? - zaproponował Belegund.
- No co ty! Przecież nie mamy odpowiedniego sprzętu i ubrań, zamarzniemy jak tylko dojdziemy do śniegu! - oburzył się Atram.
- Kto zamarznie, ten zamarznie! - dogadał Rekiu.
- Jakby nie patrzeć są tu inne stworzenia niż krasnoludy, kapłanie! - odgryzł się Amras.
- Przestańcie, do jasnej cholery! Nie jesteśmy tu po to, żeby się kłócić, tylko po to, żeby działać! - zarządził Sarakiel. - Mam plan - to powiedziawszy, popatrzył głęboko w oczy Kimmuriela i dostrzegł, że drow zrozumiał, o co mu chodzi. - Skoro nie damy rady wspiąć się na szczyt ani go obejść, możemy spróbować poszukać czegoś innego...
- ... tunelu. Starego, drowiego tunelu - dokończył Kim.
Wszyscy popatrzyli na siebie znacząco.
- Ale skąd pewność, że takowy istnieje akurat tutaj?! - zapytał Gongard.
- No właśnie, nie mamy jej. Ale musimy spróbować. W bibliotece razem z mapą znalazłem zapiski, niestety nie były do końca czytelne. W każdym bądź razie trzeba szukać na wschód od wodospadu, tak przynajmniej wywnioskowałem z lektury. A więc teraz rozdzielę role i zadania. Drowie, razem z Amrasem poszukacie wspomnianego tunelu, ale pamiętajcie: nie wiemy, jak on wygląda. Sprawdźcie każdy kąt i wszystkie szczeliny. Być może jest ukryty. Krasnoludy zostaną na straży obozu, nie możemy pozwolić, żeby ktoś się tu wałęsał pod naszą nieobecność... Paladyn będzie was wspierać, natomiast ja z Belegundem skoczymy po jakieś żarcie do lasu na wschód, już tego liściastego... Dobra, do dzieła, spotykamy się o zmierzchu w obozowisku!

Offline

 

#15 2013-01-21 18:32:00

Amras

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-01-07
Posty: 21
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Nie można powiedzieć, że Amras był zachwycony, gdy usłyszał jaki przydział go spotkał. Zwykle z najwyższym trudem chował swą niechęć do drowa, po prostu go ignorując. Ciężko nawet stwierdzić, skąd ta antypatia się wzięła... Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek spotkało go coś złego ze strony jakiegokolwiek dalekiego kuzyna. Choć, szczerze mówiąc, nie miał dotychczas z nimi jakoś wiele do czynienia. Niemniej, perspektywa spędzenia tego popołudnia w takim a nie innym towarzystwie naprawdę go nie ucieszyła, nie oponował jednak, a z pokorą przyjął decyzję kapitana (po części dlatego, że miał nadzieję, że drow rozpocznie wygłaszać swe skargi, nie jest tajemnicą bowiem, że on w pełni odwzajemniał uczucia Amrasa - nic takiego jednak nie nastąpiło) i wraz ze swym "kompanem" (nazywanie go tak nawet w myślach przychodziło elfowi z najwyższym trudem) począł szybko oddalać się od obozu w wyznaczonym kierunku.

- Czyli co? - zagadał po dłuższym czasie milczenia Amras - nawet dokładnie nie wiemy czego szukamy, tak?
- Jeżeli pojęcie "tunel" jest dla ciebie zbyt wyobcowane, to powiem ci prościej: tunel to taka długa dziura w ziemi która umożliwi nam przejście na drugą stronę gór - odpowiedział drow, siląc się na ironicznie uprzejmy ton.
- Wiem czym jest tunel. - Amras zagryzł wargi, uświadamiając sobie, że właśnie zaczął się usprawiedliwiać. - Nie wiem za to jak wyglądają te wasze pokrętne wejścia do podobnych, jak to określiłeś, dziur w ziemi. I gdybyś mógł mi to jakoś rozrysować, mości drowie, byłbym doprawdy wdzięczny.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi, gdyż... w pień, zaraz przy twarzy elfa, ze świstem wbiła się strzała.
- PADNIJ! - ryknął Kimmuriel, a Amras jakoś nagle poczuł dziwną uległość wobec polecenia drowa, więc zrealizował je bez chwili zwłoki.
- Co tu jest, kurwa, grane? - spytał przez zaciśnięte, leżąc na mokrej trawie i usiłując dojrzeć zza powalonego drzewa napastników. - Widzisz coś?
- Nic - odparł równie zdezorientowany drow. - Ani nic nie słyszę. Żadnego szelestu.

Amras nieco odważniej wychylił się zza swojej naturalnej osłony i powoli, cały czas trzymając się czegoś za co mógłby się schronić, szedł w kierunku, z którego nadleciała strzała. Kimmuriel trzymał się kilka kroków za nim. Obaj bacznie rozglądali się na boki, usiłując dojrzeć nieprzyjaciela. Po kilku minutach, kiedy ani ich oczy, ani uszy ani nawet sonda magiczna nie stwierdziła obecności żadnych istot w promieniu najbliższych mil, zdezorientowani, acz ciągle czujni usiedli pod drzewem, w którym w dalszym ciągu tkwiła wbita strzała. Kim wziął ją w ręce.

- To nie iluzja - stwierdził. - To najprawdziwsza strzała, która przemknęła cale obok nas. Amras, czy spotkałeś się kiedyś z samolatającymi strzałami? - spytał.
Odpowiedzią elfa było po prostu puste spojrzenie, które nagle... jakby się na czymś zatrzymało...

- Kim... czy ta gałąź nie wydaje ci się dziwna? - Amras wstał.
- Ależ oczywiście... - drow nawet nie spojrzał we wskazanym kierunku - Wręcz popierdolona. Może sie zaraziła od tej strzały, co? Samolatająca, popierdolona strzała może była siedliskiem dla jakiegoś popierdolonego wirusa, którego złapała ta twoja gałąź... Ale nie przejmuj się, nie zarazisz się tym. Dla ciebie już za późno, mój drogi, popierdolony elfie...
Ten jednak nie zważał na słowa towarzysza i sięgnął ku obiektowi, który tak go zaciekawił. Sam nie wiedział dlaczego, ale coś mu w niej nie pasowała. Była taka... nienaturalna. Wszystko stało się jasne, gdy jego palce zacisnęły się na niej.

- Kim, to nie gałąź. - To mówiąc odważniej ją chwycił i delikatnie przekręcił. Po chwili obaj poczuli jakby lekkie trzęsienie ziemi, a po chwili następnej... Osunęli się w dół po to, by wylądować na twardej ziemi w jakimś ciemnym, dusznym dole.

- A niech mnie... - zamyślił się drow. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale teraz jestem bliski przyznania, elfie, że zaczynam cię lubić. Amras skomentował to przelotnym uśmiechem.
- Na komplementy będzie czas później. Teraz wracajmy i oznajmijmy reszcie, co takiego znaleźliśmy. I - przerwał na chwilę wspinaczkę - może oni będą potrafili rozwikłać tajemnicę tej, jak to ująłeś, popierdolonej strzały.

Znacząc, na wszelki wypadek, drzewo szybkim napięciem swego sztyletu, Amras zabrał strzałę. Po chwili ruszyli wraz z drowem w drogę powrotną. Ta część podróży przebiegła im znacznie szybciej i jakby radośniej, niż poprzednia....

Ostatnio edytowany przez Amras (2013-01-21 18:40:49)

Offline

 

#16 2013-01-21 19:48:16

 Gongard

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 45
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Tak właśnie rozeszli się kompani w swoje strony, Gongard, Rekiu i Atram ruszyli nieco niżej pod las żeby założyć obozowisko, rozstawili namioty poukładali rzeczy przyjaciół nieopodal. Obozowisko wyglądało z lotu ptaka niczym okrąg złożony z szałasów i namiotów, w środku natomiast przygotowano miejsce pod ognisko.
Kiedy tak skończyli siedli sobie dookoła ogniska , Gongard chcąc poznać swoich towarzyszy rzekł:
-Panowie, proponuje abyśmy zorganizowali sobie mały turniej wystrugamy sobie miecze i topory w drewnie i poćwiczymy co wy na to?
- Jestem za ! a Ty paladynie ?!- zawołał Rekiu
-Jak najbardziej przyjaciele, to co do roboty.
Zabrali się więc do pracy, Rodley rzeźbił topór, Rekiu również a Atram miecz. Po godzince roboty paru bluzgach i kilku drzazgach skończyli.
-Dobrze, a więc pierwsza runda Rekiu vs. Atram gracie do trzech trafień jeżeli ktoś zostanie trafiony krzyczy liczę na wasz honor.-zapowiedział pokaleczony Gongard, i przeszedł przez obóz na polane, była ona niewielka otoczona wysokimi drzewami. Na tej polanie ustawili się wyznaczeni
-Na mój sygnał zaczynacie.-Pokiwali na zgodę.-Start !
Atram ruszył na Rekiu wykonując cięcie z prawej strony ku dołowi Rekiu odbił swoim toporem i szybkim przewrotem między nogami paladyna znalazł się za jego plecami i uderzył zdecydowanym ciosem przez plecy zaliczył jedno trafienie. Druga runda była już zgoła inna to krasnolud ruszył do przodu z przygotowanym do odparowania ciosu toporem i tu zaskoczył go Atram który zrobił szybki ruch w bok i podłożył nogę biegnącemu ten wywracając się dostał lekki cios w głowę. Był remis, trzecia runda tu ruszyli na siebie od razu w klinczu jednak nikt nie mógł zdobyć przewagi, wtem Gongard rzucił się na nich i przygniótł ich od ziemi, nad nimi nagle przeleciało stado krwiopijnych ptaków, tuż nad ich głowami, byłoby blisko a upolowały by walczących.
-Co to było ?!-zawołał przerażony Atram
-Ptaszki cholerne kurwa ptaszki z gór, ale czemu one tak nisko zeszły polują zwykle w górach...raz widziałem jak jeden taki niósł Orka hehe to były czasy...-wyjaśnił dość nostalgicznie Gongard.
-Drogi przyjacielu chyba do nas ciągną takie zwierzątka pamiętasz tego Gnolla ?
-tak pamiętam.-zamyślony Rodley popatrzył w las tam dostrzegł kilka postaci, udając że nie widzi powiedział- chodźcie tu nic nie ma pewnie zobaczyły jakiegoś zwierza i się przestraszyły .- Mówiąc to zawrócił się do obozu towarzysze nieco zdezorientowali poszli za nim, kiedy znaleźli się w obozie rzekł do nich cicho- ktoś jest w lesie pójdę sprawdzić czekajcie jak coś będę wołał-po czym dodał głośno- Idę spać jestem zmęczony- ruszył w stronę namiotu po drodze wziął topór, wchodząc do namiotu zawiązał płachty i robiąc mały otwór z drugiej strony przecisnął się na zewnątrz-cholera ciasno jak w elfce- wyszedł przeczołgał się do lasu i powolnymi ruchami przedostał się w obręb polany popatrzył z ukrycia w miejsce gdzie wydział postaci nadal tam stały, o dziwo, powoli ruszył czołgając się na skraju polany powalone było drzewo, podczołgał się pod nie i powolutku używając zasłony z liści wyjrzał zza drzewa wtedy zobaczył trzech mężczyzn w długich szatach i kapturach przy każdym pasie widniała różdżka a u jednego łuk, usłyszał fragment rozmowy:
[...]kazał mu paść i nie trafiłem niech demon go porwie.
Na to odpowiedział drugi- Spokojnie bracie tak jak mówiłem chyba Algur ich chroni bo przeżyć atak tych pierzastych skurwysynów to już coś.
-Drogi bracie pewnie nie dostatnio je otumaniłeś swoją magią te głupie stworzenia po prostu narobiły za dużo hałasu następnym razem się uda zobaczycie-
-oby bracie oby co teraz ?-odezwał się prawdopodobnie mag z łukiem.
-Teraz chodźmy Ci tak jak i Drow z elfem będą ostrożni jednak nie ten ich przywódca i i ten nierozgarnięty elf.
-a więc to dzieła !

Zniknęli tak szybko że Rodley nawet nie zauważył tylko patrzył się w to miejsce-Trzeba szybko gonić do Sarakiela bo możemy ich stracić!. Wyskoczył z lasu jakby go Ork w dupę toporem trzasnął.
-Panowie panowie ! pędem trzeba Sarakiela powiadomić ! szybko bo może być za późno!
-cóż się stało przyjacielu ? -zawołali razem Rekiu i Atram. Krasnolud wytłumaczył im wszystko i powiedział- Atramie ty pójdzie masz długie nogi idź i powiedz Sarakielowi niech uważają
Tak też się stało Atram ruszył po chwili w drogę powiadomić towarzyszy o grożącym im niebezpieczeństwie...

Nie minęła godzina na zboczu góry pojawili się Amras i Kim szli powoli śmiejąc się i rozmawiając co było już dziwne w samej istocie. Kiedy tylko weszli to obozowiska Amras szybko i zwięźle zaczął opowiadać co się stało i kiedy doszedł to pewnego momentu:
-[...] i właśnie wtedy ...-tu przerwał mu Rekiu.-Omal nie zabiła was strzała...-zdziwiony drow zapytał-skąd wiedziałeś?-Wtedy razem z Gongardem zaczęli opowiadać co się przydarzyło i że Atram poszedł ostrzec, przyjaciół.
-Popierdolona strzała była od opierdolonego maga hmm....co robimy?-zapytał zdezorientowany Amras.


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#17 2013-01-23 09:56:59

Sarakiel

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 50
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Skradając się, elfy naprężyły łuki i założyły strzały. Takiej zwierzyny jeszcze w okolicy nie spotkali, nie mogli zmarnować tej szansy. Siedząc w krzakach przygotowywali się, aby wystrzelić w stronę niczego się nie spodziewających jeleni, gdy nagle te - ku ich ogromnemu zaskoczeniu - rozbiegły się po lesie, najwyraźniej czymś spłoszone. Obok drzewa, tuż gdzie przed chwilą był ich niedoszły prowiant, pojawiła się wysoka postać w zbroi.
- Nie wyrobię! Spłoszyłeś nam żarcie, pieprznięty paladynie! - zawołał oburzony Sarakiel.
Atram szybko odwrócił się w stronę, z której dobiegał głos i ujrzawszy dwóch wynurzających się z morza krzewów kompanów, podbiegł do nich.
- Też się cieszę, że was widzę, elfi przyjaciele, ale jesteście w niebezpieczeństwie!
- W niebezpieczeństwie będziemy wszyscy, jeśli jeszcze raz spłoszysz jelenie! A ty będziesz miał najgorzej! - zagroził Belegund.
- Przymknijcie się i słuchajcie!
Po tych słowach Atram opowiedział elfom, co wydarzyło się w obozowisku oraz zacytował dokładnie to, co podsłuchał Gongard.

***

- Hmm, cholera... Jeśli to rzeczywiście są magowie, zwięźle mówiąc mamy przejebane... - stwierdził Helyanwe.
- Musimy coś wymyślić - rzekł Belegund.
- Tak, w dodatku nie mamy zbyt dużo czasu. Dobrze, mam pomysł. Zgadzacie się na niego? - zapytał organizator wyprawy.
- No pewnie! - zawołali jednocześnie jego towarzysze.
- Ciszej! Mogą tu już być! Chodźcie bliżej. Teraz słuchajcie. Atram, będziesz przynętą.
- CO?! - przeraził się paladyn.
- Nie umiesz strzelać z łuku, a poza tym masz gruby pancerz, więc sobie poradzisz. My z Belegundem schowamy się w tych krzakach, w których nas znalazłeś. Ty zaś będziesz udawał, że się rozglądasz w poszukiwaniu nas. Wtedy ci, hmm, "magowie" pewnie zbliżą się do ciebie. Nie ma tu zbyt wiele zwierząt, więc nie będą mogli przejąć nad nimi kontroli... No chyba że będą próbowali nas zmiażdżyć mrówkami. W każdym bądź razie, gdy ich zauważysz, graj głupiego, co nie powinno być zbyt trudne dla ludzi z zakonu, i omiń ich wzrokiem. Niech myślą, że są nie widoczni. Wtem odwróć się w naszą stronę i pokaż różki... Wiesz, jak się je robi?
- No nie do końca...
- Eh, czego was w tych szkołach uczą, bo na pewno nie taktyki zaskoczenia! W otwartej dłoni schowaj palec środkowy i serdeczny... Nie, ręka ma być górą! No dobra, tak lepiej. Możesz udawać, że nas wołasz. A teraz na miejsca, jeśli tak szybko dali radę nasłać na was te ptaki, to mogą już tu zaraz być!

***

Atram stał pomiędzy dwoma potężnymi bukami. Wytężając swój wzrok próbował dostrzec jakikolwiek ruch nieopodal. Wtem zobaczył swoje potencjalne cele - trzech mężczyzn pasujących do opisu sporządzonego przez Gongarda Rodleya. Pech chciał, że ukazali się niemal bezpośrednio za schowanymi elfami. Nie mniej jednak, wciąż udając, że nie widzi tajemniczych postaci, pokazał prawą dłonią "różki".
Widząc ten znak, Sarakiel delikatnie się wychylił, gdyż chciał zobaczyć, gdzie są ich potencjalni przeciwnicy. W odpowiedzi ujrzał tylko przerażoną minę paladyna, który mimiką ust chciał mu coś przekazać. Wtem zrozumiał - wrogowie byli tuż za nim! Bezszelestnie odwracając się o 180 stopni, z ulgą stwierdził, iż napastnicy go nie widzą. Delikatnie szturchnął Belegunda, który zrobił to samo. Czekając na ruch mężczyzn, elfy przyglądały się dziwnym postaciom, jednakże nic nie wskazywało na to, aby mieli zaatakować. Sarakiel dostrzegł, że ich usta poruszają się w grymasie, ale nie wyglądało to na rzucanie czarów czy innych sztuczek. Klepnął Belegunda w ramię i pokazał mu na drzewo znajdujące się trzy kroki obok niechcianych gości. Lodowy elf ponownie zrozumiał przekaz zawarty w gestykulacji Sarakiela i skradając się, ruszył we wskazane miejsce. Dotarł tam bez większych trudów i co najlepsze, słyszał dokładnie szepty mężczyzn.
- Stoi tu już od pięciu minut! To coś musi oznaczać. Są blisko - rzekł jeden z nich. Belegund zauważył łuk na jego plecach.
- Bracie, a może on się tylko zabłąkał? - zapytał drugi.
- No właśnie... Przecież to paladyn, on był szkolony do działania, a nie do myślenia! Tym bardziej, że jesteśmy na północy, tuż pod Crashmore...
- Zamknąć pyski! Nie chcę zginąć przez waszą pieprzoną nieostrożność!
- Przecież dobrze wiesz, że te elfy są tępe!
- No i co z tego? Możemy popełnić mały błąd i nas zauważą! Poza tym Helyanwe jest równie popieprzony jak jego ojciec!
- Co masz na myśli?
- Po zajęciu Caglar, Curunfiwe torturował orków! Plotki głoszą, że nawet dopuszczał się kastracji... Ten pewnie ma to samo po starym!
- Przesadzasz, nie może być aż tak... Co to było?!
Mężczyźni nerwowo się rozejrzeli wokół. Z oddali słychać było niskie, gburowate głosy.
- Znowu te zasrane krasnoludy! Co robimy z paladynem?
- Olejmy go na razie, zajmijmy się kurduplami!
Po tym, jak mężczyźni się odwrócili, Sarakiel ruszył w ich stronę po cichu. Belegund zobaczył go i natychmiast się do niego przyłączył.
- Co robimy?
- Jednego zabijemy, dwóch ogłuszymy. Inaczej nie da rady. Bierz tego z prawej, z łukiem. Zdziel go mocno w ucho, to powinno go na jakiś czas oszołomić.
Po tych słowach elfy znacznie zbliżyły się do przeciwników. Na znak Sarakiela, ruszyli do ataku. Udało im się szybko ogłuszyć dwóch, zgodnie z planem, jednakże trzeci zdołał się odwrócić. Wyciągnął swoją różdżkę, aczkolwiek elfy były szysze. Zamaszystym ruchem lodowy elf wytrącił różdżkę z ręki wroga, natomiast Helyanwe rzucił się i powalił na ziemię. W ostatniej fazie lotu chwycił broń wroga i zaczął uderzać nią o twarz przeciwnika. Po kilku potężnych ciosach w głowę, wypuścił magiczną laskę z ręki. Sprawdził tętno i z przerażeniem stwierdził, że zgniótł mu czaszkę.
- Kurwa... - odsunął się od zwłok. Belegund zobaczył, że jego twarz cała jest we krwi człowieka. - Ja pierdolę, nigdy czegoś takiego nie zrobiłem... Eh... Daj mi chwilę... - złapał głęboki oddech, wykonując szybkie ruchy inhalacyjne.
Na miejsce zdołali przybyć paladyn z krasnoludami. Atram zobaczywszy stan głowy zwłok, a właściwie tego, co zostało z głowy, odwrócił się i zaczął wymiotować. Sarakiel po niecałej minucie wstał, otrząsnął się i powiedział:
- Dobra, sami zaczęli... Najwyraźniej ich bóg nie miał ich w opiece... No cóż, musimy związać pozostałych i zanieść do obozu. Szybko, nim się obudzą!

***

- Czego od nas chcecie, do kurwy nędzy?! - krzyknął Sarakiel, wyciągając sztylet.
- Myślisz, że się ciebie boimy? - odrzekł dumnie jeden z ludzi.
- Bracie, proszę cię, nie drażnij go...
- Bo co?! Gówno nam zrobi! Na szczęście nasz brat zdołał uciec, nie widzę go tutaj...
- Wasz brat nie żyje. Jeśli chcecie zobaczyć jego zwłoki, teraz mi tu wszystko wyśpiewacie.
Człowiek, który wcześniej miał łuk, popłakał się i zaczął się drzeć:
- Kurwa, opanuj się, mówiłem wam, do chuja pana, że tak będzie!
Przy torturach obecni byli tylko Sarakiel, Kimmuriel i Gongard. Reszta nie została dopuszczona, gdyż, jak to określił drow, nie wiadomo, co się może wydarzyć. Zaciągnęli jeńców do lasu, około milę na wschód od obozowiska. Tutaj, gdy znaleźli odpowiednio duże i silne drzewa, przywiązali wrogów do nich tak, aby każda część ciała była wysunięta na odpowiednią odległość od torsu.
- To powiesz nam, czy nie? - zapytał Gongard mężczyznę, który opierał się Sarakielowi. Ten tylko zaśmiał się i splunąć na głowę krasnoluda.
Sarakiel nie mógł zdusić w sobie gniewu i odrazy, jakie czuł do aroganckiego człowieka. Zrobił użytek z noża i, zamiast odciąć całą rękę, poobcinał mu palce u prawej dłoni. Ten zaczął wrzeszczeć tak głośno, że Kim musiał zdzielić go kilka razy w twarz z otwartej ręki.
- Ty kurwo!... Nie, nie, przepraszam, wszystko powiem! - zaczął krzyczeć, gdy zobaczył Rodleya szykującego topór do uderzenia w krocze. - Colin, to on nam kazał was znaleźć! Colin, ten jebany niziołek!
Helyanwe zmrużył oczy. "Tak, teraz wszystko do siebie pasuje...".
- Ukradliście różdżki z Haarting. Miejscowy druid mówił, że gdzieś się zapodziały. Jesteście zasranymi ćwokami, a nie jebanymi magami. Dzięki różdżkom byliście w stanie zapanować nad niektórymi zwierzętami o słabszej woli. To też było zaplanowane?
- Nie, nie, nie... Różdżki dał nam Colin i powiedział, jak z nich korzystać!
- Dobra, wystarczy. Wypuścić ich! - nakazał pomysłodawca wyprawy. - Lepiej nie wracajcie do niziołka. Przerżnie was na pół gdy się dowie, że zawiedliście. Ciało waszego kompana znajduje się w mogile, kilkaset metrów na południe stąd. Obyście mnie nie spotkali więcej, bo wtedy rozpłatam wam flaki gołymi rękoma.

***

Rano zdenerwowana drużyna wyruszyła do jaskini odnalezionej dzięki Amrasowi i Kimowi.

Offline

 

#18 2013-01-28 17:26:35

Amras

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-01-07
Posty: 21
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Po jakimś czasie oczom podróżników ukazało się oznaczone drzewo, a pod nią ziejąca czernią dziura prowadząca ku wydrążonym przez drowy tunelu prowadzącym przez góry. W dół pierwszy zsunął się Amras. Opuszczając się po linie wyszeptał krótkie zaklęcie, a nad jego głową pojawiła się kula światła, przed którą czmychnęła ciemność. Oczom elfa oraz podążającym za nim towarzyszom ukazała się długa, dość wąska ścieżka pod niezbyt wysokim sklepieniem. Gdy cała drużyna znalazła się już pod ziemią, jej członkowie rozejrzeli się po sobie w milczeniu. Kiedy jednak nikt nie zdecydował się zabrać głosu, skinienie głowy Sarakiela wystarczył reszcie, by w końcu ruszyć z miejsca.

Marsz nie był męczący fizycznie, ale psychicznie zdawał się powoli wykańczać wszystkich, poza obecnym w drużynie drowem. Ten jedyny maszerował, jakby znajdował się w swoim królestwie, natomiast całej reszcie - przygarbionej, ze zrezygnowanymi i nieco przerażonymi oczami - wyraźnie doskwierał zwłaszcza brak słońca, co uniemożliwiało również orientowaniu się w czasie. Nikt nie wiedział czy mijają minuty, godziny czy sekundy, a gdy dotarli do dziwnej sali wyrzeźbionej w skali nikt nie potrafił stwierdzić, czy szli tutaj kilka godzin czy parę dni. Kiedy ta jednak ukazała się oczom podróżników, ci w mig odrzucili zmęczenie. Elf ostrożnie posłał swą kulę światła wyżej, każąc świecić jej jaśniej, tak, by całe pomieszczenie stało się widoczne dla drużyny. A zaprawdę, powiadam, naprawdę było co oglądać. Ciężko ustalić gdzie właściwie się znajdowali, ale wyglądało to na swego rodzaju kaplicę, jednakże posągi bożków obecne w niej nie były znane żadnemu członkowi drużyny. Każdego jednak zachwycił kunszt i staranność, z jakimi zostało wykute to miejsce. 

- To idealne miejsce na postój - zarządził Sarakiel. - Rozładujcie swoje duperele i rozejrzycie się po tym miejscu, może znajdzie się coś ciekawego - zasugerował po chwili.
- To miejsce wygląda na dawno opuszczone i w ogóle nieodwiedzane... - zaczął swój wywód krasnolud krasnolud.
- Ale wygląda również na miejsce jakiegoś kultu, którego rabowanie byłoby co najmniej szczytem chamstwa - zaoponował Amras, a reszta towarzyszy, chętniej bardziej lub mnie, przytaknęła mu.

Bez dalszych, zbędnych słów (odkąd zeszli do podziemia, wszyscy stali się nagle jakoś mało rozmowni) rozpakowali swe bagaże, przyszykowali mini obóz, zjedli na szybko zimny prowiant (jakoś nikt nie miał ochoty tego podgrzać, choćby i magią) i zabrali się do szmerania po tej dziwnej niby-kaplicy. Poza kilkoma listami w niezrozumiałym języku i jakąś mapą, która nic nie mówiła żadnemu członkowi wyprawy, nie znaleziono nic wartego najmniejszej uwagi. Nieco rozczarowana drużyna położyła się w końcu spać, nie wystawiając nawet wart (kto ich zaatakuje w opuszczonym tunelu?).

Pierwszy oczy otworzył Amras. W sumie nawet nie spał, a jedynie oddawał się charakterystycznemu dla elfów letargowi, gotowy do czuwania w każdej chwili... Przynajmniej teoretycznie, bo - co uświadomił sobie z przerażeniem - tej nocy (?) "medytował" nad wyraz twardo, nieświadomy otaczającego go świata. Kiedy się w końcu ocknął, ocknął się z przeświadczeniem, że coś jest nie tak... Po pierwsze, zgasła jego kula światła. Otępiały zastanawiał się chwilę nad formułą przywołującą ją z powrotem, a kiedy w końcu mu się udało i kiedy w końcu mógł spojrzeć na towarzyszy, odkrył, że... brakuje dwóch spośród nich: Kimmuriela oraz Sarakiela.

Offline

 

#19 2013-02-01 22:32:10

 Gongard

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 45
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Gongard wstając uderzył o fragment monumentu, przeklął cicho i powolutku się zebrał jednak zauważył coś niepokojącego na posłaniu obok nie było Sarakiela, a zaraz odezwał się głos Amrasa:
-Hej !! gdzie Kim ?! - Powstała szamotanina dopóki na sprawę trochę światła nie rzucił elf. Kula rozjaśniła okolice i oto dziwnym i nie zbadanym sposobem tunel którym tu przyszli zniknął, nie było go, rozpłynął się. Na jego miejscu stał posąg bożka, natomiast co ciekawe pojawiły się dwa nowe tunele.
-Co robimy ? Gdzie iść co z nimi? - zapytał Belegund. Odpowiedziała mu głucha cisza.

***
Sarakiel ocknął się, nie widział zbyt wiele ale chwycił za krzemienie które nosił ze sobą, wyciągnął rzemyk i trochę papieru którego używał jako podpałki. Potarł. Zapalił płomień oświetlił...kaplice, ale nie tą samą znaczy tą samą wejście do tunelu było w tym samym miejscu natomiast nie było jego kompanów.
-Co jest kurwa ? gdzie są wszyscy ? haaaaaaaaaaaaalo!. - krzyczał ale nikt go nie słyszał....

***
Kim obudził a w zasadzie został obudzony przez kamień który spadł i uderzył go w twarz.
-Cholera ! co to ma być ?-wstał otrząsnął się- co to za głupie żarty?- popatrzył nikogo nie widział, leżał w innym pomieszczeniu w zasadzie w tunelu.Wstał. Ruszył w stronę ... no właśnie w którą ? Wybrał tą z której dochodziły słabe podmuchy wiatru. Nagle usłyszał pazury które drapały po ścianie tunelu...

***
Przyjaciele usłyszeli krzyk.
-To Kim !!! szybko !-krzyknął Rekiu. - Ale który to tunel ?-zapytał zdezorientowany Atram.
Belegund uważnie wsłuchał się w echo- Ten! Chodźmy-wskazał na tunel bliżej ich pozycji, szybko zabrali broń i pobiegli na pomoc kompanowi.

***

Sarakiel, któremu zgasła ,,pochodnia" zbierał się powoli, wziął rzeczy kiedy usłyszał krzyk mrocznego elfa, nie było wyjścia musiał jakimś sposobem ruszyć ku chodnikowi i za pomocą laski zrobionej z łuku po omacku szedł przez korytarz.

***

aaaa! Chciałeś mnie zaskoczyć ale nie przejdzie Ci to z mrocznym elfem !-zakrzyczał Kim i szybko zrobił zwrot w tył, przy okazji robiąc unik przeciwko szponowi który przeleciał zaraz nad nim. Odskoczył parę kroków poczwara znikła, poczuł nagle nacisk na swój umysł, szybko zaczął się rozglądać ujrzał go był wielką masą mającą po 3 szpony u kończyny- Czy to możliwe to przecież demon...-pomyślał elf

***
-To już blisko-zawiadomił towarzyszy Belegund i zwiększył tempo za rogiem w który wbiegli a przed nimi kula światła zobaczyli Kima który odpiera atak jakiejś wielkiej bestii, poczuli dyskomfort umysłowy, jednak nie stracili ziemnej krwi, elf wyciągnął łuk i strzelił ,nie trafił, potwór widząc że nie ma przewagi wycofał się w głąb tunelu...

***
Sarakiel szedł spokojnie ale słyszał odgłosy walki wtem coś wpadło na niego z taką mocą że odrzuciło go dobre 4 metry, szybko zerwał się na nogi ale nic nie widział za to dokładnie słyszał, słyszał przyjaciół biegli zobaczył światło. Z za zakrętu wybiegli wszyscy krzycząc - szybko bo ucieknie !- elf nie wiele myśląc pobiegł za nimi.

***

Demon wleciał do sali największej gdzie znajdował się ołtarz i tunel wyjściowy gdyż widać było światło jednak nie zdążył, kula światła wpadła do pomieszczenia oślepiając go. Wtem Sarakiel z Belegundem napięli łuki i strzelili strzały trafiły celu, bestia rozpłyneła się zostały szpony konkretnie 12 szponów każdy wziął po jednym resztę zostawiono w jednym miejscu.
-kto to było i dlaczego chciał nas zabić?
-to był demon...byliście w bibliotece? tam była o nich wzmianka zniewolili nas wszystkich kiedyś ale ich pokonaliśmy ten musiał przetrwać i schować się w górze chodźmy stąd może być ich więcej- zauważył Kim i szybko wyszli.
Po drugiej stronie góry przywitało ich słońce i śpiew ptaków, było pięknie teraz przyszła pora zastanowić się gdzie iść...


INFO: Kolor CZERWONY jest zarezerwowany dla administracji.

Offline

 

#20 2013-02-06 18:49:23

Belegund

Mieszkaniec

Call me!
Zarejestrowany: 2013-01-06
Posty: 41
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Po krótkiej naradzie bohaterowie zdecydowali się iść w dół rzeki. Nagle Amras i Belegund, idący z przodu, usłyszeli tajemnicze szumienie w krzakach...

Offline

 

#21 2013-02-08 19:36:22

Rekiu

Mieszkaniec

Skąd: Jerzmanowice
Zarejestrowany: 2013-01-06
Posty: 53
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Wtem ujrzeli wielkiego tygrysa śnieżnego, jednak w jego zachowaniu było coś dziwnego, popatrzył na poszukiwaczy i stał tak przez kilkanaście sekund po czym obrócił się by odejść, wtem na jego sierści zdało się widzieć dziwne ślady. Wszyscy trzymali się obok siebie, wtem Rekiu wyszedł naprzód i wyjmując różdżkę zaczął czynić dziwne gesty w powietrzu a jego różdżka zalśniła na niebiesko. Po 10 sekundach dziwnego transu z jego różdżki niebieskie światło zaczęło lecieć ku bestii. Jednak dosłownie sekundę po tym jak promień dotknął głowy tygrysa, ten rzucił się oszalały na kompanie. Rekiu nie mając co zrobić przekoziołkował się poniżej a w tym czasie Sarakiel wypuścił strzałę w głowę bestii, jednak w przypadku strzał jedyny śmiertelny punkt u tygrysa to oko dlatego wypuszczony oręż po prostu odbił się od grubej skóry. Tygrys rzucił się na Atrama, który sparował jego atak i szybkim ruchem uderzył bestie jednak po chwili przypomniał sobie, że ostra broń nie ma szans na przebicie pancerza owej bestii. Widząc zakłopotanie Rekiu mocnym uderzeniem młota podciął nogi tygrysa który zaskamlał rozpaczliwie a chwile po tym Belegund wykończył go cięciem między oczy.
-Wszyscy cali? - Spytał Gonargd, który zdyszany dobiegł do reszty towarzyszy.
-Gdzieś ty do chuja się podziewał?! - grzecznie spytał Rekiu.
-Byłem się odlać.
Gdy okazało się, że wszyscy są cali ku uciesze wszystkich Drow oprawił zwierze - mieli zapas mięsa z tygrysa na tydzień oraz skórę na sprzedaż z zyskiem do podziału.
Przed nimi rozciągał się pas wielkich gór, ich ogrom przytłaczał każdego - bez podziału na wysokich elfów czy niskich krasnoludów, każdy czuł się jak mrówka. Ruszyli przed siebie oglądając otaczającą ich przyrodę. Po upływie kilku godzin nastał zmrok, więc drużyna się zatrzymała. Rozłożyli obóz w małej dolince i rozpalili ognisko. Nastrój dopisywał każdemu - tygrys był w miarę smaczny, a trunków nie brakowało. Po godzinie opowiadania sprośnych dowcipów Rekiu wyciągnął mandolinę i zaczął śpiewać o tym, że lubi elfki z małymi cyckami, opowiadania bajarzy o wojowniku, który swej zbroi nie ściągał czy też "pieśń do 4 piw", klimat nie opuszczał nikogo i nikt nie widział tego, że kilkanaście metrów nad ich głowami unoszą się małe świecące punkciki, a już na pewno nikt nie zobaczył z ich perspektywy czarnych kropek na jednej z gór w których stronę szli. Jedynie po Kimie było widać, że nad czymś rozmyśla i po jakimś czasie zapytał Rekiu co tak właściwie ten próbował zrobić tygrysowi. Odpowiedź była krótka:
- Sprawdzić... umysł bestyji.... w celu... sprawdzenia... umysłu...
- I co?
- A powiem tak, gówno! Pierdoleni... magowie... zwierzęta tortu-rowalii albo torturyrują... <hik>
Po czym poszli spać nie do końca świadomi otaczających ich dziwnych zjawisk.


Ale z Ciebie placek...

Offline

 

#22 2013-02-15 22:03:18

Sarakiel

Administrator

Zarejestrowany: 2013-01-05
Posty: 50
Punktów :   

Re: "Wino, kobiety, skarb i śpiew" - wyprawa

Następnego ranka drużyna obudziła się, o dziwo, wypoczęta. Chętni do dalszej podróży, zjedli posiłek, na który składało się kilka płatów wysuszonego już mięsa, kawałek pieczywa (zakupionego jeszcze w Haarting) oraz jadalne zioła, które zdołali znaleźć wokół nich. Zaraz po zakończeniu konsumpcji zabrali się do wymarszu dalej na północ.
Po godzinie dosyć nudnej, męczącej drogi wśród gęstych lasów, wyszli na oziębła, oszronioną polanę. Wtem Sarakiel powiedział:
- To tutaj, panowie. Gdzieś w tej okolicy musi znajdować się nasz cel.
- A więc łopaty w dłoń i do roboty! - zakrzyknął wesoło Gongard.

***

- Eh, to na nic! Za cholerę nie ma tu tej gównianej skrzynki! - jęczał Rekiu.
- Cicho, cicho! - uspokajał Sarakiel. - Na pewno coś przeoczyliśmy, jakiś minimalny fragment, który...
Przerwał zdumiony. Bez słowa rzucił się w kierunku kilku samotnie stojących drzew. Ku zdumieniu drużyny, która pobiegła zaraz za nim, ujrzeli dosyć szeroki dół prowadzący w głąb ziemi. Drow popatrzył przed siebie.
- Musi prowadzić pod tą górę. Pewnie skarb znajduje się w jednym z korytarzy.
- Nie wykluczam takiej opcji - odpowiedział Amras.
- No to co, ładować bagaże i jazda do dziury! - zawołał Belegund.

***

Wchodząc do jaskini ujrzeli... No właśnie, w zasadzie nic nie ujrzeli. Gdy zapalili pochodnię, okazało się, że jest to tylko ślepy zaułek.
- Co do chuja pana?! - zaczął drzeć się Rekiu.
- Pewnie ktoś sprzątnął tą forsę wcześniej - zauważył Atram.
- Eee, no coś ty, skąd to wiesz? - zapytał ironicznie Gongard.
Sarakiel myślał gorączkowo. Wyglądało na to, że zostali wydymani. Próbował coś zrobić, niestety jednak ciężko było w tej chwili zachować zimną krew. Popatrzył na Kimmuriela - jego twarz zwrócona była ku sufitowi niewielkiego pomieszczenia, wyraźnie dostrzegł coś, czego zwykłemu elfowi zobaczyć się nie udało. Obserwując tajemnicze rysy jego twarzy miał pewność, że drow wpadł na trop skarbu, którego tak właśnie w tej chwili pragnęli.
- Uderz kilofem - powiedział oschle białowłosy.
- Odsuńcie się.
Wszyscy popatrzyli na Sarakiela wytrzeszczonymi oczami.
- Chyba cię posrało! Przecież to wszystko się na nas...
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję towarzyszy, elf uderzył mocno w sufit. Co ciekawe, góra nie zawaliła się na nich, modlących się w tej chwili o zbawienie. Sarakiel ponownie potraktował ścianę narzędziem, ale tym razem, coś zaczęło spadać. Dzięki refleksowi udało mu się szybko odskoczyć od drewnianej, obitej miejscami srebrem skrzyni, która z łomotem uderzyła o podłogę. Helyanwe wyciągnął z kieszeni klucz i przyłożył do zamka - pasował idealnie. Po otworzeniu skrzyni, drużynie ukazało się niezwykle wiele kosztowności, to pięknie zdobionych pucharów, to zwykłych, pradawnych monet. W tym momencie jednak usłyszeli huk gdzieś za plecami...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.036 seconds, 9 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.godsmack.pun.pl www.air17.pun.pl www.skplegnica.pun.pl www.g087dca.pun.pl www.isepk.pun.pl