Kim popatrzył na krasnoluda bez słowa, chciał by tamten zobaczył jego czerwone oczy wyposażone w infrawizje. Niestety efekt zepsuła kula światła, oślepiony drow gwałtownie zasłonił oczy ręką...
- W takim razie pójdę przodem, jako zwiad...
Offline
-Tępy zakuty łbie! Widzę w podczerwieni! - syknął mroczny elf w stronę krasoluda - pójdę sam, w razie czego Was zaalarmuje...
Offline
Mistrz Gry
Wtem nagle z wody wyskoczyły cztery, dziwne stworzenia. Były one wam nieznajome, ale jeden z was w ostatniej chwili przed walką zdołał je rozpoznać.
- To są utopce!
Bestie natychmiast rzuciły się do ataku.
Offline
Drow w odpowiedzi na uwagę elfa otoczył go kulą ciemności, a sam rzucił się na utopce. Nie lubił faerie, ale ich tolerował, dopóki sami nie zaczynali wojny...
- Gdybyś spędził choć jeden dzień w podziemiach, w których ja przeżyłem całą młodość, to postradałbyś zmysły elfie! - wykrzyczał
Offline
Gongard chwycił za topór, przebiegł parę kroków skoczył i wielkim zamachem przeciął...powietrze gdyż utopiec zrobił unik i uderzył Rodleya od tyłu ten upadł ale szybko przeturlał się kilka metrów dalej przez co uniknął morderczego ciosu po czym wycelował w nadbiegającego utopca i rzucił. Trafił rozpłatana głowa wydał lekki syk i ciało usunęło się bezwładnie do ścieku.
Offline
"Utopce?" - myślał Amras. "Utopce to wodne stworzenia, muszą być wrażliwe na ogień...".
Nie poświecajać większej uwagi pułapce drowa i pokonując ją jednym sprytnym urokiem, rozłożył przed siebie ręce i krzycząc skomplikowaną formułę posłał jęzor ognia w stronę kreatur, uważając przy tym na towarzyszy broni. Ta chwila ataku mocno nadszarpnęła jego siły, po paru sekundach trzymania czaru przerwał i spocony oparł się o ścianę.... Z dumą jednak spostrzegł, że utopce w wyraźny sposób osłabły, jakby godząc się z nadchodzącą śmiercią.
Offline
Drow tak szybko wymachiwał swym zakrzywionym ostrzem, że ludzkie oko było w stanie zobaczyć jedynie rozmazane smugi. Po chwili utopiec opadł pokryty tuzinami głębokich, regularnych ran ciętych...
Offline
Mistrz Gry
Zgodnie zdecydowaliście, że pora opuścić ścieki. Wracając do wyjścia, kilka razy zabłądziliście, choć po pewnym czasie udało wam się wydostać na powierzchnię. Śmierdzący i brudni udaliście się do karczmy, gdzie zastaliście Jelera. Wasz zleceniodawca początkowo krzywym spojrzeniem rzucił na was okiem, pewnie ze względu na wasz stan po wykonaniu zadania, aczkolwiek po chwili podarował wam po sakiewce na głowę, w której znaleźliście złoto i kilka różnych kosztowności.
Offline